Wesele Jakuba i Ewy oraz pierwsza długa wycieczka
Witajcie … kilka dni temu odbyłam moją pierwszą długą wycieczkę samochodową bo łącznie przejechałam samochodem prawie 800 km. Tak tak … aż tyle … tato z mamą pożyczyli od wujka Marcina i cioci Dorot jakąś „felę” cokolwiek to znaczy. Mama mówiła, że niby to jej imię 😉 ale ja nie o tym … na wesele jechaliśmy z mamą, ciocią i Zuzanną i popsutą „felą” bo pierdoła tata się nie zorientował. Tato miał z nami czterema niezłą „zabawę” bo najpierw ja krzyczałam, później Zuza, a to jedna z nas kupkę zrobiła a to druga, to w końcu razem krzyczałyśmy a później ciocia i mama… taki cyrk na kółkach w „feli” ;-). Najlepsze było przebieranie, bo tato dostawał eksmisję na deszcz, a ja sobie z Zuzą na przednim siedzeniu leżałyśmy. I tym sposobem zamiast 5h jechaliśmy ponad 8h 😉 w jedną stronę. Ta podróż przyniosła mi jeszcze kilka innych „pierwszych razy”, bo pierwszy raz spałam w hotelu i jadłam w restauracji, pierwszy raz byłam na weselu, ale jakoś mi się nie podobało bo głośno i ciągle jakieś krzyki „gorzko, gorzko” i jakaś taka muzyka dziwna (przecież wiadomo, że ja lubię Come). Ja tam wolałam spać na widowni, a Zuzance chyba się bardzo podobało bo ciągle chciała tańczyć. Ale ogólnie mam nadzieje, że wujek Jakub i Ewa ucieszyli się z mojego przyjazdu.